Louis Tomlinson



Louis William Tomlinson 
24-12-1991

Ogarnij wrotki kretynie, to że ktoś robi Ci łaskę i wstaje za pięć szósta w wolny dzień nie znaczy, że jesteś tak cholernie ważnym i istotnym. To znaczy, że żaden inny tuman nie miał wolnego terminu o dogodnej porze, więc trzeba gnić z odsiewem w śmierdzącej kawalerce, dopytując się o szczegóły terapii. Ja jestem niezrównoważony? Niezrównoważona to może być matka zabijająca swoje dziecko, uchodząca za wielką sławę, bo jakiś tani fryzjerzyna spalił jej wszystkie kłaki. Z moim językiem też jest coś nie tak? Niech mi Jaśnie Pan wybaczy, będę Pana od teraz tytułował Milordem jeśli taka jest Pana wola. 
Przesadzasz. 
Jak zwykle zresztą. 
Ma mnie to ruszyć? Zmusić do zastanowienia? Nie mam na to ani ochoty ani chęci, a tym bardziej czasu. Jeśli komuś potrzebne są te spotkania to raczej jego kieszeni niż mojej psychice. Powtarzał będę to do znudzenia - nic mi nie jest. Czuje się świetnie, nie mam ochoty strzelić sobie w łeb, nałykać się prochów czy skoczyć z mostu. Mam konstruktywne plany na przyszłość, więc nie jestem w zagrożonej grupie samobójców.
Czasami zaczynamy w to wątpić. 
Czasami nie znaczy zawsze.
Dlaczego każdy, absolutnie każdy uparł się co do tego, że to przez NIĄ właśnie? Świat nie składa się z jednego płaskiego wymiaru. Wielowarstwowość planów przeraża ignorantów. Nigdy nie łudziłem się co do tego, że zostanie ze mną na zawsze. Zresztą to całe 'zawsze' to pojęcie względne. Zupełnie tak jak 'Będę z Tobą na wieczność' Nasza wieczność zawarta została w pięćdziesięciu czterech dniach i szesnastu godzinach, było tam też dwadzieścia siedem minut i trzynaście sekund. Wiem, że nie powinienem znać tej liczby tak dokładnie. 
Przeczysz sam sobie. 
Jesteś pewny, że nie podcinasz mi skrzydeł zamiast pomóc mi znów nauczyć się latać?
Nosimy przeszłość w sobie, ciągniemy ją za sobą niczym ten kamień przytwierdzony do łańcucha. Tak łatwo możemy ją ignorować, ale nie jesteśmy wstanie od niej uciec. 
Nie potrzebuje już reszty mojego życia. Oddałbym ją za jeden dotyk jej ciała.

Niall Horan


Niall James Horan
13-09-1993

Głupio z tym wszystkim wyszło, miałem jej pomagać, miałem stać za nią murem nawet jeśli nie mógłbym pojąć wszystkiego tego czego się obawiała. Nocami powtarzałem sobie do znudzenia 'Hej Niall, wiesz przecież, że jesteś jej potrzebny. Ona tylko nie potrafi Ci o tym powiedzieć.' Ja też chyba nie potrafiłem, nie umiałem tak ładnie opowiadać o porankach witanych w nadziei na lepszy dzień. Zatraciliśmy się w tym. Sądziłem, że dam radę złapać ją przed ostatecznym skokiem. Tak, piekło wybrukowane jest dobrymi chęciami. Gdybym pomyślał, gdybym przeanalizował to wszystko milion razy, mógłbym...
Zrobiłeś wszystko co mogłeś. 
O wiele za mało Liam, o wiele za mało. 
Żebrała o czułości, o marny gest świadczący o uwielbieniu. Prosiła jedynie o bycie, o nie odchodzenie. Cholera. Ilekroć powtarzałem jej, że wrócę naprawdę byłem przekonany o tym, że dotrzymam obietnicy. Miesiąc, dwa, później nawet pół roku. I stała się tak dobitnie bezpańska bez mojej osoby. Gdzieś tam w jej oczach wciąż to widziałem chociaż ona sama milczała. Traciła mnie w każdej minucie na nowo. W końcu zrezygnowała. Walka z wiatrakami nigdy nam nie wychodziła. Wiecznie było coś ponad to. Ja jej nie wierzyłem. Ona nie wierzyła mi. Nie wierzyliśmy sobie nawzajem. 
Nikt się tego nie spodziewał Niall. 
Ja się spodziewałem. Nie da się oszukać serca. 
Możesz okłamywać innych, wszystkich dookoła, tego na górze, tego na dole, ale siebie? Jak? Jakim sposobem? Jakim cudem? Pomyśl, to Ty wiesz wszystko najlepiej. Nie da się scalić rozbitych świątecznych bombek. Wciąż widzę te szkaradne wyrwy. Trudno zdać sobie sprawę z tego, że wszystko o co walczyliśmy przelatuje nam przez palce, krwawiąc czerwienią. Mogłem ją mieć. Wiem o tym.
Nie możesz być pewnym. 
Nikt nigdy nie ma pewności. To trzeba czuć. Wierzyć w to, że osoba, która może nas zabić i złamać jednym słowem, nigdy nie podejmie tej próby.
Nadeszły czasy, gdy każdy boi się mówić prawdę.
Umarliśmy już dawno, choć nadal nie chcemy się do tego przyznać.

Harry Styles


Harry Edward Milward Styles
01-02-1994

Nie żebym marudził ale macie świadomość tego, że ten drugi album sam się nie nagra? Ja esencja całego błogiego lenistwa oznajmiając wam, że mamy mało czasu naprawdę. Chcę wam zakomunikować, że przesadziliśmy z tymi ostatnimi wygibasami. Awwww wchodzisz na parkiet i wyginasz śmiało ciało niczym ten Travolta w Gorączce Sobotniej Nocy. Ty doskonały tancerz, a ona niczym ta Baby dopiero ucząca się sztuki uwodzenia. Na raz dwa trzy, wasze ciała łączą się i rozłączają by dojść do szczytu własnych...
Ty chyba się dzisiaj źle czujesz.
Przysięgam, że tak bredzili w tej szkółce tańca. 
Poszedłem, bo musiałem. Może liczyłem na to, że przygarnie mnie pod swe skrzydła jakaś Jennifer Lopez? A może inna urokliwa tancereczka na miarę wszystkich tych lasek obtańcowujących gwiazdy w programach telewizji publicznej? Idole tańczą na lodzie, na parkiecie, na plaży, w kościele, w supermarkecie, wszędzie tam gdzie da się ustawić kamery. Jezu gdyby się dało to nadawaliby transmisje nawet z łóżek co poniektórych 'sław'. 
Marudzisz Styles!
A Ty pewnie byś nawet dopłacił, żeby sfilmowali Twoje wygibasy z Bóg wie kim. 
Darmowa taśma porno to to co podobno czyni Cię z miejsca rozpoznawalnym. Paris Hilton, Kim Kardashian, blond króliczki Playboya. Chyba za cienki na to jestem, zostanę może przy weekendowych kursach na najlepszego tancerza tego kontynentu a później, hmm... później poszukam sobie jakiejś zacnej towarzyszki i...
Zamieszkacie sobie w drewnianym domku z białymi okiennicami na końcu świata. 
Bez obawy dam wam adres. 
Jakbym mógł zostawić ich w tyle? To rodzina. Najbardziej  poturbowana ze wszystkich możliwych, ale rodzina. I daje mi szczęście. Przestałem być jak pijak, który nie może trafić do domu choć wie, że go gdzieś ma. 
Oni są moim domem. 

Zayn Malik


Zayn Javaid Malik
12-01-1993

Że ja i największy podrywacz w grupie? No chyba nie. Ostatnimi czasy staram się skupić na kształtowaniu własnych zdolności i dopieszczeniu tych, którymi ktoś, gdzieś kiedyś tam mnie obdarował. To, że jestem śliczny jak z obrazka nie oznacza, że nie mam innych zainteresowań jak tylko imprezowanie, podrywanie lasek, imprezowanie i imprezowanie. Lubię jeszcze hmmm...
Lubię na przykład gokarty. No człowieku, możesz się poczuć panem nieba i ziemi. Jedziesz, pędzisz przed siebie, wiatr we włosach. 
Muchy w zębach. 
Weź się zamknij Harry.
Nigdy nie miałem żadnego owada w zębach, nie licząc tych wszystkich gumowych żelków, którymi do wściekłego zajada się Niall. Zbiera się człowiekowi na pawia po drugim słodkim pudełku a on wciąż to swoje omomomo. Przypuszczalnie ma tasiemca lub jakieś inne życie wewnętrzne. Cóż, jak to mówiono już wiele razy, przynajmniej wie, że ktoś go naprawdę kocha i nie opuści go już do śmierci. Ale to o mnie miało być a nie o nich. No to yyyy co by tu powiedzieć. Właściwie nigdy nie byłem dobry w takiej szczegółowej pogadance na temat mojej skromnej osoby. Co się tak patrzysz? Wątpisz? Ja wzór chodzącej niewinności i nieśmiałości jestem. A to ruszanie brwiami? Taki tik nerwowy. Od dziecka to mam. Hmm może dlatego wszystkie ślicznotki do mnie podchodziły? Całkiem możliwe. Niezły bajer z tego można opatentować.
Ty Cały jesteś bajerem Malik. 
Uznam to za komplement, bo inaczej musiałbym Cię zabić Styles. 
No przecież wy wiecie, że my sobie krzywdy nie zrobimy, nie? To taka miłość. Bardzo wielka miłość oscylująca w granicach toksyczności. Coś na zasadzie tych wszystkich parszywych zastrzyków, szczepionka na grypę, uodparnia ale nie zabezpiecza przed kolejnym chorym związkiem.
A ja tak bardzo kocham ten nasz, szalony romans...

Liam Payne


Liam James Payne
29-08-1993

Wariactwo ostatnio tu się szerzy. Otwierasz drzwi? Trzy fanki. Otwierasz balkon? Dwie fanki. Strach otworzyć lodówkę bo dziwnym trafem, może między mrożonym jogurtem a parówkami też wciśnięta siedzi, zlodowacona - jakaś dziewoja? Wcale nie przesadzam. Weź przejdź od parku do  naszego mieszkania. No nie da się. Nie da, jak Boga kocham. Zostaniesz wykorzystany jako przynęta. Najmniejsza z ich ekipy przywiąże Ci się do nogi i będzie udawać nowy gadżet ze światowych wybiegów. Gadżet na baterie bo gdy tylko przestąpisz próg domu oderwie od Ciebie swe macki i rzuci się w naszą stronę niczym jakiś hipogryf czy inny sukkub. Serio. Mamy to nagrane. Dzieciom będziemy o tym opowiadać. To będzie historia o dzielnym wujku Lou, który ocalił cnotę swego brata Zayna. 
Ja nie mam cnoty.
Ale gwałtów też nie lubisz, no chyba, że lubisz to ja umywam ręce.
Kontynuując chciałem zaznaczyć, że wcale nie mamy się za jakieś gwiazdy czy choćby Celebrytów wielkiego formatu. Fakt, faktem co poniektórzy tak nas traktują ale jak dla mnie to czysta groteska. Ogarnijcie to - jem zupę a za szybą płacze jakaś blondyna. Wychodzę i pytam 'Hej może chciałabyś...?' No i nie skończyłem bo usta o smaku malinowym przykleiły się do moich warg. Przynajmniej błyszczyk był dobry bo mogłem sobie oszczędzić dożywotniej traumy. 
No przecież ładna była, czego Ty chcesz. 
Że ładna to nie znaczy, że muszę ją prosić o rozłożenie nóg.
Ja nie wiem, kto to wymyślił, że sypiając z członkiem zespołu stajesz się sławnym? Szanujmy się. Ja się szanuje. Nigdy na przykład nie wchodzę po Maliku do toalety. Zrozumcie, są ludzie i są...
Nadludzie.
Można to tak nazwać choć wolę określać Cię mianem ekshibicjonisty Dziubasku.
Żeby żyć w blokach, w blokowiskach, w dużych skupiskach ludzi i czuć się tam dobrze, trzeba być ekshibicjonistą pod każdym względem. Trzeba czuć się dobrze jak ktoś patrzy i obserwuje niemal w każdej sytuacji - przez okno, na balkonie, przed blokiem, za ścianą, widzi, słyszy, czuje. 

Holden Mitchell


Holden Adam Mitchell
30-04-1991

Yhym, taaa, jasne, oczywiście, całkowicie się zgadzam, to złota myśl, nikt nigdy nie wpadł na tak urokliwy pomysł jakim mnie obdarzyłaś w tym momencie. Całe me marne ciało skłania się ku temu by wyrazić niesamowite uznanie dla Twojego subtelnego zmysłu manipulowania drugim człowiekiem. Dumny jestem, iż matka natura włożyła nas w jedno łono. Toż to zaszczyt mieć za siostrę, taką...
Czyli mam Twoje pozwolenie?
Ciebie chyba Bóg opuścił Lee, nigdy absolutnie nigdy więcej nie pytaj mnie czy dam Ci swój motocykl. 
Facet może mieć dwie miłości. Kobietę i konie mechaniczne. Zdarzają się tacy co to marne przyrodzenie starają się wymienić na szacunek na boisku, ale ja się pytam grzecznie 'Na co to komu?'
Pierwszy potwierdzony fakt: Laski kochają szybkie pojazdy. 
Drugi potwierdzony fakt: Nie potrafią skupić się przy kolesiu, który ma własny zespół. 
Trzeci potwierdzony fakt: Trzymając gitarę w dłoni i drażniąc palcami struny, wiem, że wieczór z całą pewnością nie spędzę w samotności. 
Cholera. Nie unoś się tak bo ci żyłka pęknie. Nikt jeszcze nie uświadomił Ci, że ona mnie nie chce? Spokojnie, jeszcze się dowiesz. Może czekają na odpowiednią godzinę. Darowałem sobie, nie jestem pieprzonym kundlem, który może zaczekać przy wejściu sklepu, będąc przywiązanym do latarni.
Wciąż nosisz jej zdjęcie.
Ty w ogóle znasz pojęcie dyskrecji?
Nikt nam nie obiecywał, że będzie łatwo. Pierwsze miłości ulotne bywają niesamowicie. Sztuką jest przejść do codzienności. 
Właściwie myślę, że bardziej za nią tęsknię niż ją kochałem...


Cleo Benson


Cleopatra Arizona Benson
02-11-1992


Ty mi tu nie pfyfuj kiedy mówię, że kolorowe idzie do kolorowego a białe do białego. Kapujesz? To jest system. To jest cywilizacyjny wynalazek ludzi rozumnych bo w przeciwieństwie do Ciebie chudzielcu, niektórzy mają MÓZG! No i co mnie niby ma obchodzić, że Ty lubisz te swoje łaciate, pstrokate, sraczkowate, wymiętolone koszulki w stylu schodzącej gwiazdy rocka? Ja lubię naturalne farbowanie, prosto z fabryki odzieży więc z łaski swojej weź mi teleportuj się z oczu w jakieś bardziej ustronne miejsce póki nie nakarmiłam Cię odplamiaczem. 
Cleo a może tak musli?
Lee a może tak w pysk? 
Dzizas Chrajst, żyjesz sobie człowieku w małej klitce w jeszcze mniejszym bloku a tu nagle, niespodziewanie (choć nie przypominasz sobie, że w ciąży byłaś) zwala Ci się na głowę banda przedszkolaków. Od samego rana... O Cleo a zakupy zrobione? O Cleo a posprzątane? O Cleo a co zrobić z tym grzybem co zaczyna rosnąć w przedpokoju? I zaczynasz pytać sam siebie w którym momencie zbłądziłaś, że Bóg Cię tak pokarał. Bo chyba istniał, musiał istnieć, prawda? Wiara rzecz nabyta, z ateizmem jest łatwiej, przynajmniej w nocy możesz spokojnie zasnąć nie zastanawiając się kiedy spłoniesz w ogniu piekielnym.
Brak sexu grozi poważnym uszczerbkiem na psychice, weź to obczaj...
Na cipce chyba...
Moment...
Czy można w ogóle zachować zdrowy rozsądek w takim towarzystwie? I jak tu nie śmiać się z samej siebie gdy pojmujesz po fakcie to co mówisz. Butelka piwa w mojej dłoni jest sto razy lepsza od worka proszku z dwufazowym środkiem wybielającym. Nic mi nie ucieknie, prócz nich. 
Życie na wariackich papierach, to dobre życie jakkolwiek by na nie nie spojrzeć...

Lee Mitchell


Leeann April Mitchell
23-09-1992

Kto Ci powiedział, że od nadmiaru błyszczyku można umrzeć? A to, że zbyt kusa spódnica jest dziełem szatana? Kurwa to charakter, dziwka to zawód, nie daj się Maleńka zmylić. Wiem co mi powiesz 'Takie jak Ty nigdy nie wyrosną z wykorzystywania innych'. Ej... momencik, zdajesz sobie sprawę z tego, że ze swoim nieuleczalnym przypadkiem wcale nie jesteś ode mnie lepsza?
Czy ja Cię krytykuje? Czy podkładam Ci świnie na każdym kroku, zdradzając Twoje taktyki polowań? Zawrzyjmy przymierze. Ja Ci milczenie, Ty mi święty spokój. 
Bo jesteś męcząca, ale chyba już o tym wiesz. Gdyby tak nie było kręciłby się wokół Ciebie tabun wiernych przyjaciół a tak?
O... popatrzmy... Głucho, cicho, pusto, szaro-buro.
Dadam... zostałyśmy same...
Na jak długo Lee?
Kpisz ze mnie? On już nie wróci. W moim świecie 'wypierdalaj' ma tylko jedno znaczenie. W coś Ty uwierzyła Księżniczko? Książę na białym rumaku woli ruchać pustaki niż wycierać Twój zasmarkany nos. To życie. To nie Disney. Bestia nie ma najpiękniejszego serca z możliwych a krasnale nie przygarną Cię do swej szopy na wiek wieków. Obudź się. Ocknij. Przestań ćpać te ckliwe historyjki.
A jeśli nie potrafię?
Upij się do nieprzytomności a później wyrzygaj wspomnienia...
Każda z nas miała kiedyś swoją żabę, którą chciała pocałować na dobranoc. Ta moja była jadowita...

Annie Horan



Annabelle 'Annie' Horan
17-05-1993



Pamiętasz? Tamtego dnia złapałam Cię za rękę mówiąc, że nie może nam się nie udać. Nie wtedy gdy jesteśmy razem i gdy wierzymy w sny, w to wszystko co układaliśmy wieczorami w naszych głowach, co kolorowaliśmy resztką połamanych kredek. 
Nie lubię gdy odwracasz ode mnie wzrok. Mam nieodparte wrażenie, że wstyd Ci wszystkich uczuć, że już nie chcesz lub nie możesz patrzeć na coś co zrodziło się z cierpień i w cierpieniu oddać miało ostatni dech. 

Chciałam tak niewiele. Pocałunku na dzień dobry i wieczornego zapewnienia, że zjawisz się z samego rana. A może zwyczajnie potrzebowałam jedynie Twojego krzyku w mojej głowie? 

Może powinieneś wejść wtedy do tamtego pokoju. Może powinieneś uderzyć mnie w twarz. Potrząsnąć mną mocno i zapytać 'Czego Ty tak naprawdę oczekujesz Annie?'.
Zgubiłam się, Ty mnie zgubiłeś, my się zgubiliśmy i już nie potrafię powstrzymać łez. 
Kochałem Cię przecież...
Chyba oboje dziś wiemy , że i ja to czułam...
Dlaczego więc nie chcesz o mnie walczyć?
Nie chce? Jak mogłabym się dzisiaj nie zaśmiać? Nie znasz mnie? Dlaczego więc pleciesz bzdury? Ja walczę o Ciebie każdego dnia. Każdym oddechem i każdym słowem. To niekończąca się gonitwa, to samobójczy pęd ku zagładzie. 
Czasami jednak kochać, to... pozwolić komuś odejść ...